Po obfitym śniadaniu wielkanocnym, wyposażeni w niezbędny sprzęt, wyruszyliśmy na lotnisko w Pyrzowicach. Pogoda spłatała figla - sypnęło śniegiem i to porządnie. 2 godziny przesiedzieliśmy w samolocie, oczekując na start i modląc się, by w ogóle wylecieć. Plan był taki: z Pyrzowic do Barcelony, tam zwiedzanie, noc w hotelu, następnego dnia znowu zwiedzanie, potem do Madrytu i z Madrytu od razu tego samego dnia do Limy. Plan bardzo napięty, więc każda godzina cenna - a tu masz - zawieja śnieżna i poważne ryzyko odwołania lotu. Na szczęście udało się - lecimy do Barcelony!!:)