Geoblog.pl    MiiMo    Podróże    Peru 2013    Machu Picchu
Zwiń mapę
2013
04
kwi

Machu Picchu

 
Peru
Peru, Machu Picchu
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 12298 km
 
No i nadszedł ten długo przez Nas wyczekiwany dzień. Obudziliśmy się o 4.45. Za oknami było jeszcze ciemno. Szybki rzut oka za okno na pogodę... wymarzona, ciepło, nie pada...no... nie padało do 5.00. Postanowiliśmy się tym nie zrażać, udaliśmy się na śniadanie z nadzieją, że deszcz zaraz przejdzie. Przez pierwsze dwa dni kiedy wychodziliśmy z domu widać było ślady porannego deszczu. Dawało nam to nadzieję, że i tego poranka będzie podobnie. Ale tego poranka nie chciało przestać padać, co więcej z każdą minutą padało coraz mocniej. Uzbroiliśmy się więc w cierpliwość i czekaliśmy spokojnie, co jakiś czas wychodząc przed dom by dokładnie ocenić szanse na poprawę. Cierpliwości nie starczyło Nam jednak na długo. Około 7.30 zdecydowaliśmy , że idziemy. Deszcz jakby trochę zmalał, po drodze na przystanek autobusowy (wybraliśmy opcję wjazdu pod Machu Picchu autobusem- koszt biletu w dwie strony za 1 osobę 18 USD) zakupiliśmy Poncho (kawałek żółtej, nieprzemakalnej folii z kapturem) po 5 soli za sztukę.
O 8.30 byliśmy już na górze. Cieszyliśmy się, że nie wybraliśmy opcji wejścia pieszo. Nie należy ona do najkrótszych i z pewnością nie należy też do najłatwiejszych w szczególności dla tak mało doświadczonych piechurów jak My. Każdy jednak musi ocenić sam...

Cały czas padało , chmury były bardzo nisko, było jednak bardzo ciepło...
Pierwsze wrażenia bardzo pozytywne , choć z pewnością nie takie jakich oczekiwaliśmy. Szczęście w nieszczęściu chmury były na tyle wysoko, że Machu Picchu było całkowicie widoczne. Jedynie otaczające je doliny i góry były mało widoczne.
Mieliśmy wykupione bilety na poranną wyprawę na Huayana Picchu. Zważywszy na padający deszcz i na fakt,że z góry widoczność była zerowa postanowiliśmy zrezygnować.
Zwiedzaliśmy miasto w nieustannie padającym deszczu.,jednakże cały czas licząc, że słońce się jeszcze do nas uśmiechnie. Postanowiliśmy zostać ile tylko damy radę. Pociąg mieliśmy dopiero wieczorem a w plecaku zapas wody i pożywienia na najbliższe kilka godzin. Wiele ludzi rezygnowało i dosyć szybko opuszczało ruiny. Część z uwagi na pogodę, inni z uwagi na wykupione bilety na wcześniejsze pociągi.

Pogoda zmieniała sie nieustannie aż wreszcie zmieniła sie na tyle, że przestało padać. Byliśmy bardzo szczęśliwi, mogliśmy wreszcie pozbyć sie naszych gustownych żółtych, nieprzemakalnych płaszczyków.

Około godziny 14 w końcu wyszło słońce. Zobaczyliśmy to na co czekaliśmy. Chmury zniknęły całkowicie i dopiero wtedy ukazało sie Nam miasto w pełnej okazałości wraz z otaczającymi je górami i dolinami...jak z pocztówki. Nie da się tego opisać słowami. Jedyne co można powiedzieć to , że to na prawdę "Cud Świata".

Życzymy każdemu z Was zobaczyć Machu Picchu w takiej odsłonie
w jakiej my mieliśmy szansę je zobaczyć... w deszczu, chmurach, w słońcu. I nie zrażajcie się pogodą, czekajcie do samego końca bo na prawdę warto.

Wychodząc z Machu Picchu wbiliśmy do paszportów pamiątkowe pieczątki z widokiem miasta i datą odwiedzin i ruszyliśmy autobusem na dół. Była godzina 17.45. Udaliśmy się do hotelu odebrać część naszych rzeczy, które zostawiliśmy na przechowaniu i resztę dnia spędziliśmy w restauracji w oczekiwaniu na pociąg. Do Olantaytambo dotarliśmy o 23.00. Szybko znaleźliśmy Busa tym razem za 20 soli bez możliwości negocjacji i około 1.20 w nocy dotarliśmy do hotelu w Cusco, gdzie uprzednio zarezerwowaliśmy sobie miejsce. Był to ten sam hotel, w którym nocowaliśmy przed wyjazdem do Machu Picchu. Odebraliśmy jeszcze z hotelowej przechowalni część rzeczy, które zostawiliśmy uznając, że będą nam zbędne w wyprawie do Machu i poszliśmy spać.


- Jeżeli chcecie wejść na Huayna Picchu lepiej wybrać godzinę 11, tak nam się wydaje... Będziecie mieli większą szansę na lepszą widoczność
- przy wejściu nikt nie sprawdza zawartości plecaków tak więc zaopatrzenie się w prowiant na cały dzień, dopóki nie wyjdziecie jesteście zdani tylko na to co uda Wam sie wnieść ze Sobą.
- Gdyby padało bez problemu kupicie "Poncho" ( płaszcz przeciwdeszczowy) na straganach w Aguas Callientes. Gdyby nie padało też warto kupić tym bardziej, że nie są drogie - 5 soli
- jeżeli zamierzacie wymieniać dolary na sole w Aguas Callientes to lepiej zróbcie to zanim tam dotrzecie...mają zdecydowanie mniej korzystne kursy (przynajmniej tam gdzie my próbowaliśmy...) niż np. w Cusco -
- w Aguas Callientes wszystko jest droższe - jeżeli chcecie zaoszczędzić to trzeba to wziąć pod uwagę
- jeżeli macie zamiar się wyspać to trzymajcie się z dala od lokomotyw i wzburzonej rzeki, która płynie przez miasto. Jest jeszcze głośniejsza niż pociągi...
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedzili 1.5% świata (3 państwa)
Zasoby: 12 wpisów12 0 komentarzy0 1 zdjęcie1 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróże
31.03.2013 - 08.04.2013